Schowałam się podczas ostatnich 3 dni całkowicie. Każdą wolną chwilę poświęcałam czytaniu „Obcej”
Diany Gabaldon. O niej wspomnę przy innej okazji :) Tymczasem…
Ktoś z Was może
zapytać, co mnie tchnęło, by zabrać się właśnie za tę książkę. I kto wie, być
może gdyby nie nasi przyjaciele i ich namowy, nigdy byśmy z mężem nie wpadli na
pomysł takiego wyjazdu. Albo pozwólcie, że ujmę to w inny sposób – miejsce to
nigdy nie było na naszej top 10 liście, ewentualnie gdzieś tam na końcu, jeśli
nie mielibyśmy akurat co zrobić z nadwyżką gotówki. Co przy mojej tendencji do
masowego kupowania książek i innych fajnych dla mnie przyjemności, nie miałoby
zapewne miejsca ;) Zważywszy jednak na teraźniejsze okoliczności, uznajemy się
za wielkich szczęściarzy i absolutnie nie żałujemy decyzji o wyjeździe.
O czym mówię? O
Izraelu, proszę ja Państwa. Miejscu tak niesamowitym, magicznym wręcz. To jest
inny świat, który rządzi się swoimi prawami i swoją kulturą. Jest piękny, bo
jest oryginalny w swojej odmienności i duchu, którego wyczuwamy już przy
lądowaniu. Dzięki tej podróży zagłębiłam się w kulturę żydowską i ich
mentalność. Przyznaję, wsiąkłam i do dzisiaj nie potrafię do końca się otrząsnąć
z wrażeń, emocji i tych wszystkich uczuć, którymi nasiąkłam podczas tych dni,
kiedy tam przebywaliśmy. Zaopatrzyłam się już w odpowiednią lekturę, by
poukładać sobie w głowie wszystko to, czego dowiedziałam się w tamtym czasie, i
słowo daję, czeka na mnie wielkie tomisko do przeczytania. Pochwalę się nim
przy innej okazji :)
Tymczasem, wracając
do tytułowej książki, dostałam ją do przeczytania przez przypadek. Odwiedziłam koleżankę,
której przez dobre 2 godziny pokazywałam zdjęcia i opowiadałam o wszystkim tym,
co widziałam i smakowałam w Izraelu. I wspomniało jej się, że ma „Certyfikat” u
siebie i bardzo polecała mi ją przeczytać. Mała, cienka, pomyślałam, że dużo
czasu mi nie zajmie jej przeczytanie, a tematyka książki wyjątkowo na czasie u
mnie, więc zabrałam ją do siebie i cóż...
Poznajemy młodego żydowskiego
chłopaka, aspirującego pisarza, który przyjeżdża do Warszawy z małej
miejscowości i szuka w niej szczęścia, a konkretnie pracy. Jest ubogi, nie ma
nic. Chodzi w sfatygowanym płaszczu, przetartych już butach, głodny. Udaje mu
się znaleźć pokój do wynajęcia, ale jest on bez okna. Musi używać lampy
naftowej, by go oświetlić, nie ma też w nim ogrzewania. Ale najważniejsze, że
ma zapewniony dach nad głową i miejsce
do spania. Wynajmuje go u dwóch kobiet, z których jedna po jakimś czasie trafia
do więzienia, a z drugą nawiązuje relacje wręcz intymne. Na tym jednak nie
koniec. W tak zwanym międzyczasie, próbuje znaleźć sposób na wyjazd do
Palestyny, by tam na ziemi żydowskiej móc rozpocząć prawdziwe życie. By jednak
to osiągnąć, potrzebne mu dokumenty i pieniądze na ich wyrobienie, których nie ma. W ten sposób, z pomocą
swojego starego znajomego, żeni się z młodą dziewczyną, która opłaca wszelkie
transakcje i jako jego fikcyjna żona mogą, z pomocą i na bazie tytułowego
certyfikatu, udać się tam razem. Ona jednak ma w tym cel, albowiem chce się
dostać do swojego narzeczonego, poza tym, nie potrafi znieść Warszawy i swoich
rodziców. Ale i między nimi ostatecznie nawiązuje się nić sympatii. Jest też
jeszcze trzecia kobieta w jego życiu, dawna koleżanka, do której obiecał pisać
ale tego nie robił. Wybaczyła mu jednak, ponownie się zaprzyjaźniają i spędzają
razem czas, również intymnie. Ale czy któraś z tych kobiet zagości w jego życiu
na stałe? Czy któraś z nich wzbudziła w nim większe uczucia, niż pożądanie i
chwilową potrzebę czucia bliskości drugiej osoby? Co z jego marzeniami o byciu
pisarzem, czy uda mu się cokolwiek opublikować?
Książka napisana
jest w sposób, dzięki któremu bardzo szybko się ją czyta. Może nie wciąga od
pierwszej strony. Jej filozoficzna strona, której z lubością oddaje się autor,
może trochę przytłoczyć. Aczkolwiek, mając na uwadze okoliczności, w których
żyje główny bohater, nie dziwie się jego przemyśleniom i dążeniom do pojęcia
świata, swojego miejsca w nim, po co i dlaczego coś ma miejsce i co on ma z tym
zaistniałym faktem zrobić. I gdzie w tym wszystkim jego religia i wiara w nią?
Poruszone tu
zostają również wątki rodzinne, które przeważnie nigdy nie są łatwe, a dla
żyjących w tamtych czasach (dzisiejszych zresztą też) Żydów tym bardziej.
Ciągłe przemyślenia, analizy i zastanawianie się, jak postąpić, by było słusznie
i zgodnie z przekonaniami, a jednocześnie bezpiecznie i dostatnie.
Książka poruszyła
mnie ze względu na moją podróż do Izraela niecały miesiąc temu. Temat wyjątkowo
mi bliski i znany z opowieści tamtejszych mieszkańców i naszej niesamowitej
izraelskiej przewodniczki. Czytacie zapewne gazety, wiadomości w sieci i
wiecie, że jak gorący to temat ostatnio i jak drażliwy. Postanowiłam zagłębić
się w historię Izraela, Żydów by samej sobie wyrobić opinię o tym, co miało i
ma miejsce. Odpowiednie tomisko już zakupione, inne tytuły książek też i
zobaczymy, dokąd mnie to zaprowadzi. Tymczasem, pozostając w temacie Żydów,
podzielę się z Wami kilkoma zdjęciami, które udało mi się zrobić podczas pobytu
w Jerozolimie, Betlejem, Kibucu, Tyberiadzie, Nazarecie i Tel Aviv.
A książkę polecam, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że nie każdego może tematyka zaciekawić. Zatem jeśli chcesz zgłębić się w filozoficzno-religijno-życiowe rozprawki i rozterki młodego żydowskiego chłopaka, okraszone chęcią przetrwania na tym łez padole, sięgnij po nią, bo może wydać Ci się ciekawa i warta tych kilku godzin nad nią spędzonych.