poniedziałek, 3 grudnia 2012

Danny Scheinmann, „Niezwykłe akty prawdziwej miłości”



Jak to się stało, że ta książka znalazła się w moim domu? 
Nie była nigdy na liście „must have” lub „must buy”, a jedynie gdzieś kiedyś obiła mi się o uszy i na tym mogłabym zakończyć. Na początku listopada, będąc w domu w Polsce, niecnie wykorzystałam swój pobyt tam i buszowałam po antykwariatach i.. Allegro ;) i trafiłam na naprawdę świetne okazje i gdyby nie to, że ograniczał mnie limit bagażu, złowiłabym znacznie więcej niż to, z czym skończyłam na koniec ale naprawdę, narzekać i tak nie mogę.  I tak oto książka Danny’ego Scheinmann’a odnalazła swój nowy dom. Przyznaję, przeczytałam opinie o niej ale było ich w sumie tak niewiele jak na mój gust, że tym bardziej, trochę chyba z przekory, postanowiłam dać jej szansę.
Najpierw przeczytała ją moja siostra. Zwróciła mi ją zachwycona, roniąca od czasu do czasu łzy nad jej treścią i pomyślałam sobie „cóż ja najlepszego zrobiłam” oraz „co jest w tej książce takiego, że aż łzy cisną się do oczu?”


 
Mianowicie, pojawiają się w niej dwaj główni bohaterowie. Pierwszy z nich to Leo, młody chłopak, student. Jego dziewczyna Eleni, miłość życia, ginie w wypadku, w którym oboje biorą udział i mężczyzna nie potrafi pogodzić się z jej śmiercią. Należałoby tu dodać bezsensowną i przedwczesną śmiercią, na dodatek mającą miejsce podczas podróży jej marzeń. Leo zapada w rozpacz, depresję, wszędzie dopatruje się jej obecności. Ducha, który czuwa przy nim i nie chce go opuścić. Wspomnienia o niej, ich wspólnych chwilach i planach trzymają go przy życiu, ale jednocześnie wpychają w coraz czarniejszą rozpacz. Do pewnego momentu nie wyobraża sobie nawet spędzić życia z jakąkolwiek inną kobietą. Najbliżsi Leo, rodzice i przyjaciele, w tym Hannah, pomagają mu uporać się ze smutkiem, cierpieniem i powrotem do normalności.

Drugim bohaterem jest Moritz, polski Żyd. Wraz z nim przenosimy się w 1914 rok, czas rozpoczęcia się I wojny światowej, kiedy zostaje wcielony w szeregi armii Austro-Węgierskiej. Zakochany w dziewczynie o imieniu Lotte, wyrusza z rodzinnego Ulanowa na wojnę, mając ją cały czas w sercu i głowie. Powrót do niej staje się jego misją i marzeniem, kiedy ze względu na napotykające go okoliczności, ląduje w obozie w Srietiensku na Syberii, niedaleko mongolskiej granicy. I tak jak widać to na okładce książki, naprawdę wędruje, a może powinnam napisać wraca do niej pieszo. A to, co pomaga mu przeżyć, to nie tylko uczucia i miłość do Lotty ale listy, które do niej pisze z nadzieją i wiarą, a które staną się na końcu tak bardzo wymowne i cenne.

Nie będę, a w zasadzie nie chcę Wam opowiadać czy streszczać książki, bo nie o to chodzi. Nie chcę Wam zdradzać ich historii, by nie popsuć przyjemności czytania i wyczekiwania na to, co dalej. Niemniej, lekko nie mają oboje, a zakończenie może Was nie tyle zaskoczyć, co stwierdzicie, że takie właśnie miało być i wydaje się być idealne dla obu tych historii.

Poznajemy smak miłości czystej, niezachwianej. Takiej, która daje siły, wiarę i nadzieję. Która pozwala przezwyciężyć strach i obawy ale i taką, która nie daje nam spokoju, wciąż w nas siedzi i do której wracamy każdym gestem, krokiem i słowem. Zaciekawiła mnie ta książka tym bardziej, że pisana jest z perspektywy mężczyzn, dla których miłość, którą przeżyli jest wszystkim, całym ich światem. Ukazuje to niesamowita potęgę, jaką jest uczucie drugiej osoby do nas i jak wiele potrafi nam ona dać, pomóc i pozwolić przetrwać nawet najgorsze. A napisane jest to tak swobodnie, że czytając opisy i dialogi, nie miałam ani razu poczucia sztuczności czy wymuszonego dialogu tylko i wyłącznie na potrzeby danej sceny.

Podzielę się z Wami fragmentem, który zapadł mi w pamięć, a który jest mi szczególnie bliski ze względu na morał tej opowieści. Mianowicie, Moritz napotyka na swojej drodze starszego pana, który posiadł kilka mądrości życiowych za swojego życia i podzielił się nimi, na moje szczęście.

„ Pewnego dnia człowiek widzi zachodzące słońce i stwierdza, że jego fortuna znajduje się w miejscu, w którym słońce dotyka ziemi. Wyrusza mu naprzeciw. Idzie, idzie, idzie i po długim czasie wraca do wioski, z której wyruszył. Przemierzył cały glob, ale gdy jego przyjaciele proszą go, by opowiedział im o cudach i dziwach, które widział po drodze, nie może tego uczynić, bo oślepł od promieni słońca. Ja tylko proponuję, żebyś zapamiętał swoją wyprawę i zapomniał o przybyciu na miejsce. Jeśli tego nie zrobisz, ty również oślepniesz i zestarzejesz się, jak ja, i będziesz się zastanawiał, gdzie uciekło Ci życie, i zdasz sobie sprawę, że przez całe życie planowałeś przyszłość, która nigdy nie nadeszła. Odnajduj swoje szczęście teraz, a jak odnajdziesz swoją miłość, to je podwoisz. Chodź, wypij ze mną jeszcze jedną wódkę i posłuchaj śpiewu ptaków. Czemu nie miałbyś żyć teraz, młody człowieku?”

No właśnie, czemu? Żyjmy, czytajmy i cieszmy się tym, co po drodze :)

14 komentarzy:

  1. Jak zwykle kusisz i to skutecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwidoczniej lubię wieść na pokuszenie, Kasandro ;)

      Usuń
  2. Przyznam szczerze, że nie słyszałam wcześniej o tej powieści, a nawet jeśli to jej tytuł nie pozostał w mojej pamięci zbyt długo. Jednak po Twojej entuzjastycznej recenzji stwierdzam, że może to być naprawdę interesująca książka niosąca mądry przekaz, godny zapamiętania. Rozejrzę się za nią, bo widzę, że warto to zrobić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwuch, tylko od razu uprzedzam :) Nie jest to żadne romansidło, raczej filozoficzne i życiowe rozważanie o sensie miłości, jej sile i tym, co nam ona daje albo odbiera, okraszona dwoma historiami i tłem historycznym w dosłownym tego słowa znaczeniu, z których jedna jest bardziej wzruszająca od drugiej. Nie powiem tylko, która z nich jest taka dla mnie, żeby nie nastawiać Cię od razu na nic :)

      Rozejrzyj się. Ja upolowałam ją za grosze w antykwariacie :))

      Usuń
  3. Dobrze wiedzieć o tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej jest mi miło, że mogłam Ci o niej donieść :)

      Usuń
  4. Hahahaha, no fajnie, pamiętam jak Ci płakałam u lekarza bo ją wtedy czytałam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Udało Ci się zdobyć niesamowitą książkę. Zafascynowałaś mnie nią i zaraz startuję na Allegro w poszukiwaniu tej książki... Już byłam, znalazłam i licytuję, za cztery dni okaże się czy będę miała szczęście czy nie :)

    Bardzo lubię takie historie, od czasu do czasu morze łez bardzo się przydaje, poza tym ten fragment który umieściłaś, jest bardzo prawdziwy, tak, żyjmy, nie planujmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natulo, bardzo cieszą mnie Twoje słowa :) Mam nadzieję, że za cztery dni napiszesz mi, że jesteś szczęściarą :)

      No i przyznaję, ostatnio coraz częściej zaznaczam w książkach fragmenty, które robią na mnie szczególne wrażenie i staram się je spisywać, jeśli mogą wnieść coś w życie. Tak gwoli pamięci :)

      Usuń
    2. Oczywiście, że dm znać, czy udało mi się zdobyć książkę :)

      Usuń
    3. Gdyby była taka możliwość, dałabym temu "lajka" ;)

      Usuń
    4. Chwalę się, wyobraź sobie, że udało mi się wylicytować tę książkę za całe 3.25!, co więcej powieść jest już u mnie :) Sprzedawca jest rewelacyjny, dlatego żałuję, że przegapiłam u niego powieść "Gwałt" Oates, lektura poszła za 2,25, toż to siok i moja rozpacz.

      Powieść Scheinmann bardzo mnie ciekawi i mam nadzieję, że niebawem dorwę się do niej :) Bardzo Ci dziękuję za polecenie tej książki :)

      Usuń
    5. Natula, poważnie? Bomba! Kupiłaś ją jeszcze taniej, niż ja swoją! Chyba Cię poproszę o namiary na tego sprzedawcę, może ma tytuły, które mnie by interesowały :)
      No i super, bardzo się cieszę, że ją masz :) Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)

      Usuń